Jakiś czas temu udało mi sie znaleść na targu laleczkę właśnie z tej kolekcji. Brudne, nieodziane i potargane było to dziecię. Orginale ubranko zgubiło gdzieś podczas giełdowej tułaczki. Siedziało na stoliku i patrzyło na mnie błagalnym wzrokiem. Oczywiście zabrałam je ze sobą. W domu dokładnie wyczyściłam porcelanowe części. Skołtunione włoski rozczesałam, umyłam, zakręciłam i związałam tasiemkami w dwa kucyki. Do pełni szczęścia potrzebne było pannie ubranko i rzecz jasna, skrzydła. Szczęśliwym trafem, w pobliskim szmateksie zakupiłam pasującą sukienkę. Skrzydełka znalazłam wśród dekoracji świątecznych w jednym z marketów. Aniołek odbiega od oryginalnego wizerunku, jednakże mnie zauroczył :)
+ zdjęcia z Bardzo Lalkowego Sierpnia :)
Ja tak patrze w to jej błagalne spojrzenie, to wcale się nie dziwię, że zamieszkała u Ciebie. Sama też bym uległa tym oczętom. A do tego te wyciągnięte łapki mówią "Przytul mnie":)
OdpowiedzUsuńŚliczny smutasek. A te skrzydełka to nie są czasem do góry nogami?
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ach tak, skrzydełka powinny być odwrócone, ale jakoś tak bardziej pasowały mi do panny :)
Usuń